Z pierwotnych, osobistych przeżyć jednostki wyrasta też poczucie tożsamości pokoleniowej. Ma kształt całkiem inny od stabilnej więzi rodzinno-sąsiedzkiej i wydaje się działać odwrotnie. Rodzi się z dziecięcego uczestnictwa w grupie rówieśniczej i z chęci uwolnienia się spod uciążliwej kurateli dorosłych. Rosnący z wiekiem wpływ doświadczeń szkolnych i pozadomowych, młodzieżowych więzi emocjonalnych i erotycznych, nawał informacji o „szerszym świecie” i szanse samodzielnego uczestnictwa w jego życiu, marginalizują emocjonalny udział młodych w życiu ich rodziny „wyjściowej”. Dokonuje się po prostu to naturalne „wyjście” ku odrębnej i względnie niezależnej tożsamości własnej. Grupą odniesienia, przyjmowaną zazwyczaj podświadomie, okazuje się wtedy właśnie zbiorowość własnego pokolenia.
Znakiem rozpoznawczym tej zbiorowości stają się nowe gesty kulturowe, manifestacyjnie kontrastowe wobec tych zapamiętanych z domów rodzinnych. Kontrasty znaków kulturowych zauważa się z zewnątrz najłatwiej, istota różnicy pokoleniowej dotyczy jednak czegoś innego: sposobu postrzegania przyjętego dotąd ładu życia zbiorowego i typu osobistych aspiracji życiowych.
Społeczność ludzi starszych dysponuje dłuższym doświadczeniem czasu minionego, a płynące z tej wiedzy o życiu wnioski i zasady postępowania skłonna jest racjonalnie rozciągać i na najbliższą przyszłość. Roztropność zdaje się wzywać do odnalezienia sobie właściwego miejsca w społeczności zastanej. Podnosi zatem walor trwałej mądrości i podkreśla znaczenie diachronicznej więzi między pokoleniami – jest zwolenniczką kultur długiego czasu, żywych i obowiązujących choćby w ograniczonej przestrzeni społecznej i geograficznej. Na tym polega mądrość indywidualnego - i zbiorowego – trwania. Czasem bywa to trwanie w bezruchu…
Pokoleniowa wspólnota młodych nie przyjmuje tego „na wiarę”. Treścią życia nie jest dla niej żadne trwanie, ale droga ku wyobrażonemu światu nowemu, przemiana, która ma okazać się rozwojem. Pokolenie – to wspólnota ujawnionych lub ukrytych aspiracji, zbiorowych, a także indywidualnych, ale w owej wspólnej wizji jutrzejszego świata zawartych. Więź pokoleniowa młodych, to zapłon wielu dziejowych – błogosławionych, ale bywa, że i przeklętych – zmian, ważne źródło dynamiki ludzkiego świata. Świata postrzeganego szeroko, czasem aż globalnie – i obserwowanego „po nowemu” dopiero od dzisiaj. Odwrotnie, niż u starych, liczą się tu nie więzi diachroniczne, lecz synchroniczne – w obrazie świata widać wyraziste znaki czasu (dzisiejszego, jutro będą już inne), zacierają się za to znaki przestrzeni. Miejsce globu zaczyna wydawać się drugorzędne: loty międzykontynentalne dla wielu nie są już luksusem, a „fast food” kupi się wszędzie…
W każdym społeczeństwie żyją razem starzy i młodzi. Co z tego wyniknie jutro? Starzy umrą. Czy będzie to wyzwolenie młodych zapaleńców oczekiwanej przemiany? Nie – bo równocześnie oni się zestarzeją – ustabilizują się, porobią kariery, potracą zapał, teraz właśnie oni będą chcieli trwać w świecie, do którego nieładnych cech zdążyli już przywyknąć - i jako wspólnota generacyjna znikną. Nie istnieje więź pokoleniowa ludzi starych, każdy z nich czuje się „osobny”, a ostrożna roztropność często uczy go skupienia uwagi na sprawach własnych. Wspólna całej generacji pozostaje co najwyżej niechęć do jakichś nowych młodych, którzy nic jeszcze o życiu nie wiedzą, mówią niezrozumiałym slangiem i marzą o głupstwach.
Sympatyczne i budzące nadzieję poczucie przynależności pokoleniowej okazuje się więc budulcem osobistej tożsamości ładnym i wiele obiecującym, ale nie dość trwałym: mobilizuje energię młodych, potem jednak usycha i zamiera na ogół około czterdziestki, nie starcza więc na dłuższą przecież zazwyczaj osobistą biografię. Starzy myślą zatem o własnej tożsamości inaczej. Niektórzy młodzi też.