KAMIENIE WOŁAĆ BĘDĄ…
„POWIADAM WAM: JEŚLI CI ZAMILKNĄ, KAMIENIE WOŁAĆ BĘDĄ.” To słowa Jezusa, wypowiedziane podczas uroczystego wjazdu do Jerozolimy, a przypominane nam podczas liturgii procesji z palmami w niedzielę palmową. W poniedziałek zawołały kamienie paryskiej katedry Notre Dame. Zawołały tak donośnie, ze usłyszał bodaj cały świat. I od razu, jeszcze przed ugaszeniem wielkiego pożaru, rozległy się głosy, że to nieszczęście musi mieć sens symboliczny, że stanowi jakiś dawany nam znak. Pytaliśmy, jaki…
Do końca nie odczytuje go dzisiaj nikt. Uderza jednak ta natychmiastowa potrzeba szukania odpowiedzi. Katedra od wieków stanowiła – i stanowi dziś - symbol europejskiej Christianitatis, tej zasianej nad Bosforem przed prawie dwoma tysiącami lat, wędrującej stamtąd do Rzymu i dalej na zachód i północ kontynentu, a wreszcie znajdującej jedną ze swych potężnych później twierdz w grodzie nad Sekwaną. Christianitas przez wieki tworzyła Europę, była jej treścią. Z czasem nadaliśmy jednak naszemu kontynentowi sensy inne, chrześcijaństwu obce, czy nawet przeciwne. Spośród wielu napotkanych bóstw swe doczesne panowanie ogłosił tu Złoty Cielec. Jemu służąc, Europejczycy osiągną trwałe i bezpieczne panowanie nad światem. Śmiało, naprzód! Za sobą zostawmy pomniki odległej przeszłości, cieszmy się ich artystycznym pięknem, zapomnijmy o tym, co przekazywały naszym przodkom i co miały przekazać nam…
Nagle te kamienie zaczynają płonąć – i z ognia wołają coś! I tu zaczyna się niezrozumiały niepokój. Światli współcześni Europejczycy, w imieniu których ledwo paręnaście lat temu wymazaliśmy echa chrześcijaństwa z naszego europejskiego rodowodu, przeżywają zwykły pożar starego kościoła jako symbol czegoś zagrażającego ich wspólnej tożsamości duchowej. Tysiące ludzi chce się włączyć w dzieło odbudowy katedry, akcja rozszerza się poza kontynent i poza wspólnoty chrześcijan, odzywają się muzułmanie i żydzi. Pomoc zapowiadają rządy obcych państw, deklarują się – a jakże – Trump i Putin… Ta manifestacja powszechnej solidarności to nie tylko dowód sympatii dla przeżywającej doznany cios kultury francuskiej. To wspólnota niepokoju o to, co naprawdę wołają kamienie Notre Dame. A zarazem – wspólnota ukrywanego przez wielu spośród nas oczekiwania na potrzebny nam wszystkim głos. Głos Pański.
Kiedy pierwsi Paryżanie zobaczyli, że Notre Dame płonie, wielu z nich poklękało na chodnikach w modlitwie. Niektórzy wyciągnęli różańce. Kamery telewizji pokazały ich, gdy stanowili już duże gromady. Paryskie chodniki rzadko widywały ludzi klęczących i kreślących na piersi znak krzyża. Ktoś musiał uklęknąć pierwszy – wobec tłumu gapiów robił to SAMOTNIE. Nie spodziewał się, że zbudzi tym nieznanych sobie ludzi w wielu miejscach świata.