Zainteresowanie dziejami ludzkiego dorobku kulturalnego towarzyszy naszej cywilizacji od czasów najdawniejszych. W tej trwałej fascynacji kulturą zmienia się wszakże sposób jej postrzegania i opisywania. Przez długie stulecia uwaga badaczy koncentrowała się na tych dokonaniach i na osobach tych twórców, którzy wydawali się mistrzami rangi najwyższej i pozostawili po sobie świadectwa wyjątkowego geniuszu. Ich dzieła wyznaczały panoramę ludzkiego Olimpu, od nich płynęły wskazania kierunków dalszej twórczości ich uczniów i kontynuatorów. Tak postrzegana kultura miała kształt hierarchiczny, wyraźnie elitarny. Wiedza o niej wiodła do tym smakowitszej fascynacji czyjąś doskonałością. Ta droga szczęśliwie nie została zagubiona, ciągle pozostaje żywa i pobudza twórcze tęsknoty wybranych i podziw tłumu.
Spoglądanie na Olimp budzi zachwyt: jak wielkie, mądre i piękne bywają dzieła mistrzów! Uczucie podziwu dokonań cudzych wprowadza mnie – prostaczka - w świat, którego istnienia, bogactwa i piękna wcześniej nie podejrzewałem . Teraz czuję się jego uczestnikiem, jestem więc pewnie duchowo bogatszy. Ale to mnie nie zaspokaja. Odczuwam potrzebę wyrażenia czegoś, co tkwi we mnie samym, co niejako mnie stanowi. Kultura rodzi się z ludzkiej potrzeby samodzielnego dania głosu. I dlatego żyje poza Olimpem, wśród nas. Jest mniej wspaniała, ale nasza: ma swój język znaków i symboli – niby tutejszy, a równocześnie jakoś uniwersalny.
Tak było zawsze: skalne malowidła z Lascaux są starsze od Homera. Nie były pewnie w swym świecie najpiękniejsze ani najbardziej znane. Los chciał, że akurat one zachowały się i że zostały odkryte. Teraz przywołują całą najdawniejszą erę europejskiej sztuki, są jej symbolem.
Podobnie jest chyba z całą kulturą ludową. Jest odwieczna, rodziła się zazwyczaj bez udziału genialnych artystów. Czasem jej dziełom trudno przypisać piękność. Jest w niej wyrazista tutejszość, ale zarazem odbicie całego ludzkiego universum. A historia przechowała nam jej fragmenty, przypadkowe skrawki. Zauważamy je od dawna, ale nasza wiedza o przeszłości tej ogromnej twórczości kulturowej nigdy zapewne nie przekroczy poziomu analizy i interpretacji jej ułamkowych pozostałości. Interpretacje te dotyczą dziś najczęściej społecznej genezy kultury ludowej i w związku z tym jej szansy przetrwania epoki współczesnej, bądź specyficznych cech jej wyrazu w dziedzinie literackiej, artystycznej, obyczajowej czy innej.
Rzadziej przyciąga uwagę zagadnienie myślowej czy ideowej treści jej przekazu. Tymczasem wydaje się, że właśnie w tej treści najpełniej odbija się zbiorowa tożsamość społeczności, w łonie której powstają te anonimowe i przede wszystkim lokalnie ważne manifestacje ludowej kultury. Obecne w nich symbole – słowne, plastyczne, muzyczne czy obrzędowe – są swoistym zapisem tożsamości. Tej dziedziczonej z dawna i tej wyłaniającej się w każdorazowym dziś. Obie współistnieją w naszej świadomości, zderzając się ze sobą i wzajemnie kwestionując. Najczęściej jest to kryzys właśnie symboli. Ich trwałość, czy po prostu czytelność, zawsze bywa czasowo ograniczona w zmieniającym się - zwłaszcza materialnie - świecie. Trwalsza od nich okazuje się pamięć o przywoływanych przez nie wartościach. Z czasem znajduje sobie znaki nowe.