Polityczne znaczenie kultury wynika chyba stąd, że ona właśnie jest podstawowym trwałym budulcem wspólnoty: pokazuje świat szerszy od wyznaczanego codziennością indywidualnego losu,  zachęca do myślenia w kategoriach przekraczających osobisty interes materialny, rysując sylwetki  bardzo wielu postaci ludzkich często sugeruje ich tajemnicze podobieństwo, a wtedy pobudza zainteresowanie i empatię, wreszcie – zadaje pytania o wartości, o ludzką tożsamość i o różnie pojmowany sens życia. Na tych drogach niektórzy potrafią odnaleźć wspólnotę. Prawda, że tylko niektórzy. Ale bywa ich czasem sporo, a o ich liczbie i mocy „polityk” zwykle dowiaduje się czemuś ostatni …

Kultura jest politycznie ważna poprzez zawarty w niej nasz wspólny zbiorowy etos. Zbrzydzeni spotykanymi co chwila niegodziwościami w naszym otoczeniu i – niestety o wiele rzadziej! - rozpoznawanymi  w  postępowaniu własnym, skłonni jesteśmy czasem wątpić w jego rzeczywistą obecność w tym, co nazywamy naszą kulturą. A jednak etos ten istnieje realnie. W małym stopniu możemy go odczytać z naszych codziennych marnych, a czasem wręcz podłych, zachowań, ale odbijają go nasze – nie zawsze głośno wyrażane - sądy o takiej praktyce. Bez wielkiej filozofii, niemal „z powietrza”, którym oddycha nasza wspólnota kulturowa, dociera do nas, że czyjeś konkretne zachowanie jest godne wyjątkowego uznania i podziwu , że jakieś inne jest po prostu „przyzwoite” i warte naśladowania, że coś jest zwykłym, codziennym ale nieco krępującym świństewkiem, a coś wreszcie – świństwem wielkim, które wydaje się eliminować sprawcę z grona wyobrażonej wspólnoty „my”.

Zbiorowość nie ma wspólnego sumienia, ale jej kultura obejmuje jakiś zbiór z grubsza biorąc wspólnych przeświadczeń  moralnych, nigdzie nie skodyfikowanych, ale obecnych w powszechnej wrażliwości i  rodzących takie oceny konkretnych  zachowań.

x

Fundamentalne, najogólniejsze przeświadczenia moralne wydają się uniwersalne. W różny, ale głęboko analogiczny sposób ujmują je szeroko znane systemy etyczno-religijne, dostarczając im rozmaitych uzasadnień i różnie hierarchizując wagę wyciąganych z nich szczegółowszych norm.

Z systemów tych, przefiltrowanych niejako przez wizję świata społecznego i doświadczenia  historyczne danej wspólnoty kulturowej wywodzą się trochę odmienne wersje przyjmowanego przez nią etosu. Odmienność ta widoczna jest najłatwiej w warstwie symbolicznej: ta sama wartość wyrażana jest w każdej kulturze inaczej, poprzez inne znaki i symbole. Dotyczy ona jednak i czegoś głębszego: rozumienia istoty poszczególnych wartości i oceny ich miejsca w hierarchii wagi spraw.

Wartości praktycznie zagrożone w życiu wspólnoty są w niej z reguły przeżywane jako szczególnie ważne.

Jak wszystkie zjawiska kulturowe, etos określonej wspólnoty zmienia się w czasie. Zmiany w nim następują jednak powoli, w rytmie kolejnych pokoleń, spowolnianym jeszcze tym, że każde z nich  najpierw w młodości występuje przeciw zastanym wzorcom i regułom i rwie się ku zmianom, a później – zgodnie z prawami biologii - traci impet i w znacznym stopniu do dawnych norm w cichości powraca. Z tych względów można chyba uznać kształty zbiorowych etosów różnych społeczności za tak zwane przez historyków „zjawiska długiego trwania”. Charakterystyczna jest na przykład  stosunkowo duża trwałość zbiorowych etosów wyrosłych w łonie poszczególnych religii – często okazują się one w społecznej świadomości wyraźnie trwalsze od swych pierwotnych uzasadnień doktrynalnych. Każda kultura religijna wyrasta z określonej wiary w Boga, ale wrastając w dzieje poszczególnych zbiorowości i uczestnicząc w ich losach, przyjmuje rozmaite kształty i ma odmienną własną historię.

Niektórzy socjologowie i historycy kultur mówią tu o równolegle występujących procesach etnicyzacji religii i sakralizacji wspólnot etnicznych. Spostrzeżenie to jest w jakiejś płaszczyźnie słuszne i  porządkuje socjologiczny obraz zjawisk. Nie sięga jednak głębiej, bo milcząco zakłada, że ludzka wiara w Boga i gotowość służby wskazywanym przez Niego wartościom są jedynie owocem aktywności duchowej tegoż wierzącego człowieka, bądź oddziaływujących nań czynników społecznych. Osobiste doświadczenie wiary wskazuje , że jest zupełnie inaczej: jest to relacja dwustronna, a treścią jej bardziej od człowieka kieruje sam Pan. Religijnie motywowany etos każdej osoby ludzkiej  ma kształt własny, etos  religijnej wspólnoty i instytucji – to łan zboża tworzony przez te poszczególne źdźbła i kłosy. Głębsza refleksja na ten temat wymagałaby solidniejszej od mojego amatorstwa wiedzy  teologicznej, ale też wykraczałaby poza przedmiot całych podjętych tym razem rozważań.

Polityczna waga  społecznego etosu oceniana bywa bardzo różnie: jedni  ją niemal zupełnie negują, inni przypisują jej przesadną wagę dla biegu wydarzeń historycznych. Osobiście bywam czasem zaliczany do tych drugich. Cóż, wypadło mi żyć w czasach „ciekawych” i trochę uczestniczyć w momentach, kiedy ów społeczny etos okazywał się niewątpliwie ważny. Taką ocenę politycznej wagi  moralnego napięcia społecznego najwyraziściej – pośród całej przeżytej epoki - narzucał mi i polski rok 1956/57, i potem  - też polski - 1980/81.

Każdy bywa w jakimś sensie i stopniu kształtowany znakami swojego czasu i swojej przestrzeni. Mnie trafiły się akurat takie. Wierzę, że dał mi je Pan.